Spotkanie autorskie z Ireną Powell

W mroźne, słoneczne przedpołudnie 13 grudnia 2022 r. Irena Powell, autorka debiutanckiej powieści „Zamęt” spotkała się z czytelnikami w starosądeckiej bibliotece.

Irena Powell

Urodziła się w Gliwicach w 1981 roku. Ukończyła studia pianistyczne na Akademii Muzycznej w Katowicach. Jest laureatka konkursów poetyckich i prozatorskich. Mieszka z rodziną na jednej z gór Beskidu Wyspowego, skąd widać Tatry. Pisze, by prowokować do myślenia. Taka właśnie, skłaniająca do refleksji, baśniowa i pełna symboli jest powieść „Zamęt”.
Oprócz fragmentów powieści w interpretacji Autorki, uczestnicy spotkania mieli również przyjemność wysłuchać utworów muzycznych w jej wykonaniu, m.in. „Wariacji Goldbergowskich” Jana Sebastiana Bacha, „Mazurka” Fryderyka Szopena, utworu „Bagatela” Valentina Silvestrova.

Literacko-muzyczne spotkanie z Ireną Powell zostało zorganizowane w ramach Dyskusyjnego Klubu Książki.

„Na początku był las” – recenzja książki Ireny Powell pt. „Zamęt”

„Na początku był las. Lasem była wszelka myśl i wszelkie słowo”. Tymi słowami prologu rozpoczyna niezwykłą opowieść autorka „Zamętu” Irena Powell. To debiut książkowy tej pisarki.

Ta powieść to baśń dziejąca się we współczesnym świecie. Tytułowy zamęt to zarówno nazwa miejscowości jak i stan duszy ludzkiej. Po kolei poznajemy bohaterki i bohaterów książki, z których każdy żyje swoim własnym, zamkniętym życiem, ma swoje radości i smutki, marzenia – te zrealizowane, a przede wszystkim te niespełnione, które bolą i nie pozwalają trwać w spokoju i one sieją w głowach zamęt. Losy tych bohaterów splatają się w „Zamęcie”
i zależą od siebie nawzajem. To niezwykle oryginalne i nieco dziwaczne postacie: rudowłosa Eugenia, fałszywy prorok Józef, pijak – poeta Franciszek, biblioteka Teresa, kosmopolita Jakub, refleksyjny wuj Tonto i inni. Co łączy ludzi, którym wydaje się, że dzieli ich prawie wszystko?

W Zamęcie położonym wśród gór i lasów czas płynie spokojnie wraz z porami roku, z których każda ma coś do zaoferowania ludziom, którzy potrafią wczuć się w przyrodę, a na innych wpływa bezwiednie, nawet jak nie zdają sobie z tego sprawy. Jesteśmy częścią przyrody, na funkcjonowanie naszych organizmów mają wpływ na przykład słońce, księżyc, wiatr, mróz i deszcz i nawet zabetonowanie świata nie sprawi, że przestaniemy być od nich zależni. Kiedy zniknie słońce, znikniemy i my. Jedność objawia się w złożoności bytów w ich wspólnocie.

Oto opis świata: „na świecie pełno było porzuconych atomów astralnego pochodzenia. Pewnego dnia powstał z nich Mityczny Tragarz Rozpadającego się Początku. Wędrował z ciężkim workiem. Obcy głos nakazał mu panować i czynić sobie ziemią poddaną (prowokacyjne nawiązanie do Księgi Rodzaju). W worku zrobiła się dziura i na ziemię sypał się zamęt. Tragarz zwołał podobnych sobie i zbudował osadę.”

Różnorodność w przyrodzie sprawia, że przy katastrofach ekosystemu potrafi się ona pozbierać, zatuszować straty i wyjść na swoje. Jedynie człowiek jest w stanie zachwiać równowagę naszego świata. Przez swoje nieodpowiedzialne działanie prowadzące do dewastacji przyrody może doprowadzić do końca naszego świata. Człowiek obserwując otaczający go świat zaczyna zadawać pytania egzystencjonalne, próbuje odnaleźć i zrozumieć swoje miejsce w życiu. Opowieść Ireny Powell jest głęboko ekologiczna i uwrażliwia na otaczający świat, a równocześnie pokazuje jego ulotność i kruchość, choć jednocześnie spójność i logikę funkcjonowania. Przyroda ma dużą zdolność regeneracji. Nie ma w niej zawiści, zazdrości, zwierzęta działają instynktownie, walczą tylko po to, by przeżyć, nie zabijają dla przyjemności, co jest domeną gatunku ludzkiego. Drzewa patrzą na wszystko z góry, rzeka płynie.

Przyroda nigdy nie zniszczyłaby sama siebie. Stanowi samoodnawialne ekosystemy, które funkcjonowałyby doskonale, gdyby nie ingerencja człowieka. Próbujemy nie zauważać, co robimy światu. Nie widzimy zanieczyszczeń powietrza, wody, gleby, środków zatruwających żywność, nie widzimy, że ludzie są coraz słabsi, niszczą ich choroby cywilizacyjne.
Zobaczył to Józek. „Odezwał się w nim sen o praczasie, kiedy wszystko było lasem i trwało we wspólnocie bytów. Krzyczał, by wypuścić psy z klatek, odwiązać ich od łańcucha. Aby więcej spacerowali, żeby mięsa mniej jedli i nie niszczyli lasów i nie śmiecili i mniej się modlili do tych swoich bogów: wypolerowanych samochodów”.

Na szczególną uwagę zasługuje w „Zamęcie” język, za pomocą którego autorka stworzyła prawdziwie interesujący świat – niby zwyczajny, a jednak pochłaniający czytelnika do reszty. Powell nie pozwala na szybkie przebrnięcie przez opisy miejsc, w których toczy się akcja powieści. Za pomocą swego kwiecistego języka i powolnej, wielowarstwowej narracji pozbawionej dialogów motywuje do zatrzymania się i czerpania niewyobrażalnej przyjemności z zestawień słownych, którymi raczy czytelnika. Przykładowy fragment: „Lasem była wszelka myśl i wszelkie słowo – puszczą bukową, brzozową i zalążkiem świerków, sosen, jodeł, gęstą, nieujarzmioną swobodą. Ponad nią unosiło się niebo z bezimiennymi chmurami, bo po co obłokom nazwy? Dno gęstwiny otwierało podziemne czeluści, skąd wyglądały grzyby, wstrzymujące westchnienia wilgotnego mroku. Po dziś dzień szepczą coś o praczasie.”

To powieść o wielu płaszczyznach, baśniowa, oniryczna, symboliczna, choć i realistyczna. Trzeba do niej wracać. Przy kolejnym czytaniu można znaleźć zupełnie nowe treści i przemyślenia. Książka jest bardzo cienka, jednak na pewno nie trafi do gustu każdego odbiorcy. Dobrze jest zastanowić się nad tym, czy rzeczywiście jest to pozycja interesująca dla konkretnego czytelnika. Sądzę, że podczas pierwszej lektury niekoniecznie uda się w pełni odkryć jej treść. Niewątpliwie jednak warto się skusić na to wydanie, jeśli ktoś lubi odnajdywać się w takich niebanalnych pozycjach.

Maria Majoch
Dyskusyjny Klub Książki

Irena Powell „Zamęt”, Wydawnictwo Novae Res, Gdynia 2022.